Od razu wyjaśnię, że przyświecają mi dwa założenia. Po pierwsze, że jest rzeczą pożądaną by EU przetrwała. Po drugie winna nie tylko przetrwać ale się rozwijać. Nie wykluczam, że może dążyć do modelu w jakimś stopniu przypominającego Stany Zjednoczone Europy. Z tym jednak, że nie nie jesteśmy idiotami i wiemy, ze indyka nie da się upiec w 15 minut. No, nie da. Obecni entuzjaści federacji chcą to zrobić i oczywiście, że jedyne co mogą osiągnąć to zmarnowanie ptaka czyli EU. Na to trzeba czasu, wiele czasu i mądrego postępowania.
Pierwszym zadaniem stojącym przed Brukselą nie jest żadne zacieśnianie, ani różne prędkości. Ten gmach się chwieje i należy go poddać gruntownemu remontowi a nie dalszym dobudówkom.
Remont EU to projekt wielozadaniowy. Zadania te należałoby wykonywać w miarę równolegle, więc nie miejsce tu na ustalanie hierarchii zadań typu: najpierw fundamenty czy dach? Oba.
Trudno nie zauważyć, że obywatele EU coraz bardziej niechętnie odnoszą się do tworu w Brukseli, który zaczynają traktować bardziej jako Onych. Oni w Brukseli coś tam.. A więc, odchudzenie kompetencji Komisji i deregulacja. Bo to, że EU jest przeregulowana w każdej dziedzinie, to widać i niestety czuć. Trzeba skończyć z idiotyzmami typu zarządzanie innowacyjnością gospodarek EU poprzez biurokratyczne procedury. Oraz wyrzucić wszelkiego rodzaju Strategie, typu dogonimy, przegonimy... Jak niechlubna Strategia Lizbońska. To intelektualnie durny socjalizm i marnotrawienie środków. Inaczej gospodarka będzie coraz mniej konkurencyjna wobec USA oraz Azj i utknie w bagnie stagnacji. Zacznie się zwijać. Należy powyrzucać urzędników odpowiedzialnych za standaryzowanie technologii żarówek oraz wszelkiego tego typu brednie. Razem z ich planami na przyszłość.
Raz na zawsze UE winna skończyć z majstrowaniem wokół kwestii obyczajowych i religijnych oraz migracyjnych. To sprawy wyłącznie zastrzeżone dla państw członkowskich. Nie mają żadnego związku z procesem integracji i współpracy. Obowiązywać winna zasada wielostronnej tolerancji a nie unifikacji.
Przebudowa instytucji politycznych winna opierać się na wzmocnieniu organów wybieralnych kosztem kompetencji Komisji. Europejczycy winni czuć, że głosując ( obecnie bardzo marna frekwencja ) mają realny wpływ na politykę EU. Dużo większe prerogatywy dla Parlamentu może powinny zawierać powołanie Drugiej Izby z mechanizmami blokującymi, tak aby kraje członkowskie ( oraz ich grupy ) nie były zbyt łatwo przegłosowywane przez doraźną większość w Izbie Niższej.
Najwyższy czas na stworzenie Armii UE, komplementarnej a nie konkurencyjnej wobec NATO. Jej siły winny zostać we współpracy z NATO rozmieszczone w strategicznych punktach kontynentu oraz umożliwić UE działanie poza obszarem UE, niezależnie od NATO. UE powinna stać się w tym sensie realnym partnerem USA poza obszarem UE. To wzmocniłoby też potrzebę bliższej koordynacji polityki obronnej i szerzej zagranicznej.
Strefa euro wymaga rewizji. Pierwszy krok to usunięcie z niej Grecji. Dla jej i wspólnego dobra. Drudzy w kolejce to chyba Włosi. Lepiej strefę euro planowo zmniejszyć i usprawnić niż czekać na katastrofę fiskalną lub polityczną.
Przegląd i wprowadzenie zmian polityk europejskich należy zacząć od polityki klimatycznej i energetycznej. Obie są mocno wadliwe, nawet dla Niemiec, nie mówiąc o reszcie krajów członkowskich.
Nie wymieniłem rzecz jasna całego katalogu koniecznych zmian. Nie wszystkie też z wymienionych są gardłowe. Ale niektóre tak. Te o demokratyzacji, deregulacji, zmian w strukturze i kompetencji władz oraz sprawy migracyjne, religijne i obyczajowe.
Mniej omnipotentna, odideologizowana, bardziej wolno-rynkowa i sprawna EU może stanowić zachętę do wolnego, stopniowego, ewolucyjnego kroczenia w kierunku federacji. Kupi czas potrzebny do naturalnego tworzenia się coraz gęstszej sieci powiązań między krajami, regionami, kulturami i ludźmi Starego Kontynentu.
Czy są jakieś szanse na realizację powyższych postulatów? Nie. Moim zdaniem nic takiego się nie stanie z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, nie widzę żadnych polityków w Europie, którzy podzielali by moje poglądy i mieli taką siłę sprawczą by przeprowadzić konieczne zmiany. Po drugie, zaczadzeni lewacką ideologią nie wytrzeźwieją. Będą robić nadal swoje. Nadal wszystkie problemy będą próbowali rozwiązywać poprzez próby ucieczki do przodu. Po trzecie, ani czas ani otoczenie międzynarodowe nie pozwoli EU na dalsze udawanie, że wszystko gra. Polityka ćwierć- środków, zamiatania pod dywan problemów oraz kontynuacja ideologicznych wygłupów ma coraz krótsze nogi. Obecny model się wyczerpał. Albo my wprowadzimy zmiany albo katastrofa budowlana unijnego gmachu zakończy zabawę.
Widać już pierwsze litery napisu na murze.....