swann swann
315
BLOG

A czemu weto ?

swann swann Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Nie będę pisał o kłopotach obozu rządzącego z prezydenckim weto wobec dwóch ustaw. Pisali już i mówili o tym wszyscy. O zagrożeniach dla obozu rządowego, o wzmocnieniu opozycji i opóźnieniu zmian w sądownictwie. Są to prawdziwe problemy i politycy PiS muszą im sprostać. 

Nie będę pisał również o opozycji, która nie chce żadnych zmian w sądownictwie. Jedyne czego naprawdę chce to oczywiście odzyskać władzę. Ja to wiem, Ty czytelniku mej notki to wiesz. Prezydent Duda też to wie. Wszyscy razem wiemy też, że skala demonstracji przeciw reformom, w żaden sposób nie mogła uzasadnić prezydenckiej decyzji.

Co zatem spowodowało, że Prezydent podjął decyzję by skorzystać z prawa weta?  Na pewno miała na to wpływ konstrukcja zawetowanych ustaw. Nie wdając się w szczegóły,  których analiza wykraczałaby poza ramy tej notki, zgódźmy się, że nie była doskonała. I to z dwóch powodów. Samej jakości prawnych zapisów, jak i co ważniejsze, sposobu  prezentacji ich sensu i konieczności. Moim zdaniem, obóz rządowy bardzo słabo przygotował swą argumentację na rzecz konieczności zmian. Osłabiało to siłę polityczną reformatorów i wystawiało na łatwy ( choć oczywiście zakłamany ) cel opozycyjnej propagandy . To istotny czynnik, ale nie on moim zdaniem zadecydował o prezydenckiej decyzji. Był drugorzędny. Co zatem rozstrzygnęło?

Uważam, że zadecydowała rozmowa Prezydenta z kanclerz Merkel. Nie znam treści tej rozmowy. Kiedyś ją zapewne poznamy. Ale jestem pewien, ( drogą dedukcji drogi Watsonie ) że prezydent został postawiony przed ultimatum. Ostrym ultimatum zawierającym groźbę retorsji ze strony Niemiec i EU. Prezydent uznał więc zapewne , że cena tak przeprowadzonych zmian może okazać się dla Polski za wysoka. I wtedy, aby spowolnić tempo prac w Sejmie i zyskać  czas konieczny do wprowadzenie korekt, wystąpił z inicjatywą większości 3/5. Nie udało mu się kupić czasu. Zyskał jedynie 24 godziny. Większość parlamentarna nie chciała opóźnień i dalszych korekt swych ustaw. Chciała dopiąć celu natychmiast. Nie wiem czemu nie doszło wtedy do porozumienia z Prezydentem. Chętnie się dowiem. Część czytelników uzna zapewne, że nawet jeśli moja hipotez jest słuszna, to i tak prezydent popełnił błąd ulegając groźbom Merkel. Będą podnosić argument o suwerenności i gołosłownych groźbach gdyż Orban obiecał przecież, że zawetuje w Brukseli postulat sankcji wobec Polski. Obu argumentów niestety nie mogę uznać. Zacznijmy od Orbana. Gdyby był premierem Polski to może bym mu i zaufał. Ale nie jest. Jego interesem jest interes Węgier, nie Polski. Można łatwo sobie wyobrazić, że Berlin i Bruksela mogłyby stworzyć warunki, w których Orban zmieniłby zdanie. I co wtedy? Nie sądzę by Prezydent ponoszący odpowiedzialność za swe decyzję ( w odróżnieniu od kanapowych komentatorów ) mógł podejmować każde ryzyko.  Co do suwerenności to jest moim zdaniem tak, że należy do kategorii spraw najważniejszych. Ale nie bezwzględnych. Ma swe ograniczenia wynikające z układu sił i konsekwencji działań. Innymi słowy nie popadajmy w grzech maksymalizmu. To grzech fałszywej w polityce dysjunkcji: wszystko albo nic! W polityce to gorzej niż grzech. To błąd. 

Teraz wszystko zależy od dwóch czynników. Po pierwsze, czy obóz rządowy utrzyma swą spoistość i sterowność. Oraz  czy wspólnie z prezydentem przygotują nowy pakiet ustaw zmieniających polskie sądownictwo. Po drugie, czy dokonają niezbędnej pracy by lepiej zaprezentować sens i konieczność ich wprowadzenia. Jeśli tak, to pomimo zwłoki i zapewne częściowego stępienia ostrza reform, mają dużą szanse na sukces. Sukces może nieco skromniejszy ale okupiony mniejszym ryzykiem i kosztem. W polityce to zwycięstwo.

swann
O mnie swann

 Weteran zimnej wojny. Stary pies, który zna już wszystkie sztuczki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka